niedziela, 15 grudnia 2013

Świąteczny odcinek prezentowy

Święta za pasem, warto by więc tym razem nadać notce świąteczny nastrój. A jak wszem i wobec wiadomo (a jeśli nie wiadomo to księża i zespół ekspertów Tvn 24 na pewno nie raz przypomną przy porannej kawie) współczesne święta nie skupiają się na wspólnej kontemplacji pewnego misterium i świętowaniu urodzin znanego przywódcy religijnego, a zamiast tego kultywują zwyczaj pożerania olbrzymich ilości pysznego jedzenia i obdarowywania się prezentami. I właśnie o prezentach chciałbym trochę porozmawiać.

Wzajemne wręczanie sobie mniej lub bardziej wartościowych darów to zwyczaj bardzo ciekawy i z dużą tradycją. Już w czasach starożytnych poselstwa między miastami czy państwami, przynosiły ze sobą bogate dary – jako znak szacunku lub potęgi. Ba, jeśli zejdziemy jeszcze niżej – aż do naszych zwierzęcych korzeni – dostrzeżemy podobne zachowania w przeróżnych rytuałach godowych. Dawanie sobie prezentów towarzyszy więc ludzkości od kolebki i kształtuje wiele elementów niemal wszystkich kultur.

Te rytuały są fascynujące: warto chociażby przywołać omawiany przez wielu antropologów potlacz, czyli ceremonię Indian Ameryki Północnej, polegającą na swoistej wojnie na prezenty. Wychodząc z jakże swojskiego dla nas założenia „zastaw się a postaw się” plemiona te wyprawiały niesamowicie bogate uczty, lub dawały swoim sąsiadom przesadnie obfite dary, wszystko po to, żeby wywołać w nich uczucie niższości. Koszta materialne takich szaleństw były olbrzymie, zyskiwało się jednak w ten sposób olbrzymi prestiż społeczny. Coś podobnego można dostrzec w kulturze japońskiej, gdzie nawet najdrobniejszy dar wymusza na obdarowanym zrewanżowanie się czymś o równej bądź większej wartości. Stąd nawet współcześnie prezenty są u nich obwarowane szeregiem mniej lub bardziej wyartykułowanych reguł etykiety, mających bronić Japończyków przed dyskomfortem płynącym z bycia komuś winnym przysługę.

Jak to wygląda u nas? W przestrzeni medialnej kreowane są dwa mity, które choć na pierwszy rzut oka mogą wydawać się sprzeczne, znakomicie się dopełniają.

Pierwszym z nich jest coś, co można nazwać mitem dobrego konsumenta, czyli nagonka na robienie prezentów jak najszybciej i jak najbardziej wymyślnych. Macki tego potworka można dostrzec zarówno w reklamach pytających nas czy już wybraliśmy prezenty (i dodających, że jeśli jeszcze nie, to sklep XYZ ma sporo towarów, których chętnie by się pozbył), w relacjach z centrów handlowych (to już niemal świąteczna tradycja – materiały puszczane w święta o tym kto, co i dlaczego kupuje), w wyrastających jak grzyby po deszczu promocjach, czy wreszcie w świątecznych epizodach znanych seriali, w których bohaterowie głowią się co też mogą swoim bliskim sprawić w tym roku.

Ten prezent się chyba niezbyt udał...

Drugi mit wydaje się stać w opozycji do pierwszego. „Życie to być, a nie mieć” mówi nam ta narracja i dodaje, że w święta powinniśmy skupić się na relacjach z bliskimi a nie na szalonych rajdach zakupowych. Prezenty są tu zdemonizowane. I może w sferze filozoficznej, faktycznie tylko o to chodzi w tym opisie: o krytykę konsumpcjonizmu. Jednak w kulturze popularnej ten mit służy nieco innej zagrywce: skłonieniu klientów do wydania pieniędzy na usługi zamiast na towary. Nie są propagowane po prostu „relacje z bliskim”, a relacje z bliskimi w dobrych restauracjach, relacje z bliskimi na ciekawych wycieczkach, relacje z bliskimi na stokach narciarskich czy relacje z bliskimi w kinach.

Mógłbym jeszcze dużo pisać o roli prezentów zarówno w naszej jak i w innych kulturach, wtedy jednak notka przerodziłaby się w esej i nikt by tego nie chciał czytać. Przejdę więc od razu do puenty – czyli wskazania, dlaczego wybrałem właśnie temat prezentów (poza oczywistym i już wspomnianym nawiązaniem świątecznym). Zrobiłem tak, gdyż jest to doskonały przykład tego, jak bardzo hybrydowe są zjawiska istniejące w sferze społecznej. Prezenty mają swoje korzenie biologiczne, mają bardzo silne uwarunkowania kulturowe (ustalające reguły i sposoby reagowania w sytuacjach wręczania bądź otrzymywania prezentów) i mają silny wpływ na zachowanie ludzi. W zależności od mitu, jaki dana kultura wytworzyła na ich temat ludzie mogą np. nerwowo biegać po centrach handlowych w poszukiwaniu tego jedynego prezentu, który muszą przecież dać – bo jakiż to byłby dramat gdyby nie dali. Mogą też równie nerwowo zastanawiać się co dostaną i porównywać to ze swoim prezentem, żeby trafić w idealną wymianę i nie musieć się martwić późniejszymi przysługami. Mogą zadłużać się na sumy, które potem będą spłacać cały rok – bo przecież święta są raz w roku, to można zaszaleć. Mogą wreszcie planować wyjazd na narty, czując dumę z tego jak to „udało” im się uniknąć pułapek współczesnego konsumpcjonizmu.


Prezent zaś, to przecież nic więcej jak jakiś towar lub usługa, przekazane komuś z intencją dania prezentu. Nie jest to byt materialny, nie jest nawet realny, a jednak jego skutki i wpływ na ludzi jest jak najbardziej rzeczywisty.