Święta za pasem, warto by więc tym
razem nadać notce świąteczny nastrój. A jak wszem i wobec wiadomo
(a jeśli nie wiadomo to księża i zespół ekspertów Tvn 24 na
pewno nie raz przypomną przy porannej kawie) współczesne święta
nie skupiają się na wspólnej kontemplacji pewnego misterium i
świętowaniu urodzin znanego przywódcy religijnego, a zamiast tego
kultywują zwyczaj pożerania olbrzymich ilości pysznego jedzenia i
obdarowywania się prezentami. I właśnie o prezentach chciałbym
trochę porozmawiać.
Wzajemne wręczanie sobie mniej lub
bardziej wartościowych darów to zwyczaj bardzo ciekawy i z dużą
tradycją. Już w czasach starożytnych poselstwa między miastami
czy państwami, przynosiły ze sobą bogate dary – jako znak
szacunku lub potęgi. Ba, jeśli zejdziemy jeszcze niżej – aż do
naszych zwierzęcych korzeni – dostrzeżemy podobne zachowania w
przeróżnych rytuałach godowych. Dawanie sobie prezentów
towarzyszy więc ludzkości od kolebki i kształtuje wiele elementów
niemal wszystkich kultur.
Te rytuały są fascynujące: warto
chociażby przywołać omawiany przez wielu antropologów potlacz,
czyli ceremonię Indian Ameryki
Północnej,
polegającą
na swoistej wojnie na prezenty. Wychodząc z jakże swojskiego dla
nas założenia „zastaw się a postaw się” plemiona te
wyprawiały niesamowicie bogate uczty, lub dawały swoim sąsiadom
przesadnie obfite dary, wszystko po to, żeby wywołać w nich
uczucie niższości. Koszta materialne takich szaleństw były
olbrzymie, zyskiwało się jednak w ten sposób olbrzymi prestiż
społeczny. Coś podobnego można dostrzec w kulturze japońskiej,
gdzie nawet najdrobniejszy dar wymusza na obdarowanym zrewanżowanie
się czymś o równej bądź większej wartości. Stąd nawet
współcześnie prezenty są u nich obwarowane szeregiem mniej lub
bardziej wyartykułowanych reguł etykiety, mających bronić
Japończyków przed dyskomfortem płynącym z bycia komuś winnym
przysługę.
Jak to
wygląda u nas? W przestrzeni medialnej kreowane są dwa mity, które
choć na pierwszy rzut oka mogą wydawać się sprzeczne, znakomicie
się dopełniają.
Pierwszym
z nich jest coś, co można nazwać mitem dobrego konsumenta, czyli
nagonka na robienie prezentów jak najszybciej i jak najbardziej
wymyślnych. Macki tego potworka można dostrzec zarówno w reklamach
pytających nas czy już wybraliśmy prezenty (i dodających,
że jeśli jeszcze nie, to sklep XYZ ma sporo towarów, których
chętnie by się pozbył), w relacjach z centrów handlowych (to już
niemal świąteczna tradycja – materiały puszczane w święta o
tym kto, co i dlaczego kupuje), w wyrastających jak grzyby po
deszczu promocjach, czy wreszcie w świątecznych epizodach znanych
seriali, w których bohaterowie głowią się co też mogą swoim
bliskim sprawić w tym roku.
Ten prezent się chyba niezbyt udał... |
Drugi
mit wydaje się stać w opozycji do pierwszego. „Życie to być, a
nie mieć” mówi nam ta narracja i dodaje, że w święta
powinniśmy skupić się na relacjach z bliskimi a nie na szalonych
rajdach zakupowych.
Prezenty są tu
zdemonizowane. I może w sferze filozoficznej, faktycznie tylko o to
chodzi w tym opisie: o krytykę konsumpcjonizmu. Jednak w kulturze
popularnej ten mit służy nieco innej zagrywce: skłonieniu klientów
do wydania pieniędzy na usługi zamiast na towary. Nie są
propagowane po prostu „relacje z bliskim”, a relacje z bliskimi w
dobrych restauracjach, relacje
z bliskimi na ciekawych
wycieczkach, relacje z
bliskimi na stokach
narciarskich czy relacje z
bliskimi w kinach.
Mógłbym jeszcze dużo pisać o roli
prezentów zarówno w naszej jak i w innych kulturach, wtedy jednak
notka przerodziłaby się w esej i nikt by tego nie chciał czytać.
Przejdę więc od razu do puenty – czyli wskazania, dlaczego
wybrałem właśnie temat prezentów (poza oczywistym i już
wspomnianym nawiązaniem świątecznym). Zrobiłem tak, gdyż jest to
doskonały przykład tego, jak bardzo hybrydowe są zjawiska
istniejące w sferze społecznej. Prezenty mają swoje korzenie
biologiczne, mają bardzo silne uwarunkowania kulturowe (ustalające
reguły i sposoby reagowania w sytuacjach wręczania bądź
otrzymywania prezentów) i mają silny wpływ na zachowanie ludzi. W
zależności od mitu, jaki dana kultura wytworzyła na ich temat
ludzie mogą np. nerwowo biegać po centrach handlowych w
poszukiwaniu tego jedynego prezentu, który muszą przecież dać –
bo jakiż to byłby dramat gdyby nie dali. Mogą też równie nerwowo
zastanawiać się co dostaną i porównywać to ze swoim prezentem,
żeby trafić w idealną wymianę i nie musieć się martwić
późniejszymi przysługami. Mogą zadłużać się na sumy, które
potem będą spłacać cały rok – bo przecież święta są raz w
roku, to można zaszaleć. Mogą wreszcie planować wyjazd na narty,
czując dumę z tego jak to „udało” im się uniknąć pułapek
współczesnego konsumpcjonizmu.
Prezent zaś, to przecież nic więcej
jak jakiś towar lub usługa, przekazane komuś z intencją dania
prezentu. Nie jest to byt materialny, nie jest nawet realny, a jednak
jego skutki i wpływ na ludzi jest jak najbardziej rzeczywisty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz